Najgorszy jest niestety ten czas. Nawet nie wiem, jak żyłam po jej stracie, bo wymazałam to z pamięci. Pamiętam jedynie, że dni strasznie się ciągnęły, a ja czułam wszechogarniającą pustkę i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Nie miałam po co żyć i dlatego zaczęłam myśleć o kolejnym psie.
Niestety, życie psa jest dużo krótsze od ludzkiego – przeciętnie około 15 lat; rzadko udaje im się dożyć wieku 18 – 20 lat. Psy rasowe żyją z reguły krócej niż kundle – wszystkie zaś o wiele za krótko w stosunku do naszych potrzeb, natomiast wystarczająco długo, żeby wytworzyć trwałą więź, wystarczająco mocną, aby
Jeśli czujesz, że nie możesz pozbierać się po stracie psa, przede wszystkim daj sobie czas na przeżycie wszystkich pojawiających się emocji. Poszczególne etapy żałoby są bardzo trudne, jednak przejście przez nie jest jedynym sposobem na poradzenie sobie ze stratą.
nie wiadomo kiedy dokładnie odeszła 29-30 ale najprawdopodobniej 30 o około 1-4 w nocy w październiku 2020 nie zdążyłam się z nią nawet pożegnać , widziałam ją ostatni raz chyba 23.10 po szkole może puźniej jak do domu wchodziła to zawsze ją głaskałam i dawałam jeść ,nawet sama nie wiem , mój ojciec nie pozwolił mi się
Pojawiają się głosy, iż żałoba po stracie zwierzaka jest przesadzoną reakcją, choć w większości należą one do tych, którzy nigdy nie mieli czworonożnego przyjaciela. W rzeczywistości żałoba po bliskim futrzaku jest bardzo indywidualną kwestią, dlatego też ocenianie uczuć innych ludzi przez pryzmat własnych doświadczeń
Nie mogę się pozbierać odkąd Cię straciłem. Map of the Problematique moja ukochana piosenka, którą miałam okazję usłyszeć na żywo nieco ponad dwa miesiące temu. emocjonalnie, bardzo emocjonalnie.
k9trd. Dwanaście lat temu zamieszkał w naszych sercach niezwykły ONek z nami tylko 11 lat."Tylko",bo chcieliśmy aby trwało to całe kochałam zwierzęta,ludzi a zwłaszcza chorych ale to Grom nauczył mnie i moją rodzinę umiejętności wsłuchiwania się w potrzeby z nim pierwszym udało mi się nawiązać kontakt pozawerbalny,prawie on uzmysłowił mi,że zwierzęta mają coś więcej poza ciałem i pod tym względem nie różnią się od naszym cudownym kompanem,przyjacielem,bratem...Przez wszystkie te lata towarzyszył nam zawsze i go na wszystkie wyjazdy był z o niego bardziej niż o siebie,ale przegraliśmy nierówną walkę z nas 15 listopada ubiegłego roku,tulony,całowany....Bardzo prosiliśmy go,aby wrócił do nas.... Przez dwadzieścia jeden tygodni nie było takiej pory dnia,godziny,żeby nie płynęły łzy bólu i jednak,ze mój Grom do nas wróci,że gdzieś jest i też czeka...Szukałam hodowli,która miałaby takie owczarki-czarne,krótkowłose,niewiele podpalane,z prostym w Polsce hodowli tej linii użytkowej nie Owczarku dostałam kontakt do hodowli w Belgii, zapadła i...wtedy stał sie wówczas błąkającą się,chorą śmiertelnie wiele kontaktów i suni udało się uratować życie i znależć przecudowny dnia gdy sunia poszła do domu,zadzwonił mój z wolontariuszek z akcji ratowania suni poprosiła o tymczas dla znalezionego na trasie katowickiej małego do nas dokładnie po 21 tygodniach,też we wtorek,też około 21ej..Pięciomiesięczny,identyczny prawie jak Grom,z takim samym głosem,spojrzeniem,ruchami, przez pozostałe zwierzaki tak jakby wrócił z długiego by opowiadać o wszyskich niezwykłych absolutnie zbiegach okoliczności,niektóre sytuacje przyprawiały mnie o ciarki na grzbiecie( choćby zachowanie małego w miejscu gdzie przed pięcioma miesiącami odchodził Grom).Ja już wiem napewno,że nasze ukochane zwierzaki wracają do nas jeśli bardzo tego Grom identyczny prawie pod każdym względem,ma to samo imię,zajął w hierarchii zwierzaków swoje poprzednie tej chwili skończyła się bolesna tylko czasami gdy patrzę na małego Gromisia napływają mi do oczu są to łzy słodkie,łzy szczęścia.... Życzę Ci z całego serca,aby Twoja sunia wróciła,bo że to jest możliwe nie mam najmniejszej tylko chcieć i dać jej szansę ciepło,ala.
Tak uratujesz swojego psa. Obejrzyj ten film Data utworzenia: 15 lipca 2015, 18:00. Znajomość tych kilku ruchów pozwoli uniknąć tragedii. Jeśli masz psa lub przebywasz często w obecności zwierząt, ta wiedza może Ci się bardzo przydać. Szczególnie, że lato w pełni. Upały nie są łaskawe dla naszych ulubieńców. To może uratować Twojego psa! Foto: Pet CPR / BRAK Może tak się zdarzyć, że nasz ukochany czworonóg zasłabnie i zanim dotrzemy z nim do gabinetu weterynaryjnego, będziemy musieli udzielić mu pierwszej pomocy. To nie jest takie trudne. Oto, jak prawidłowo przeprowadzić resuscytację krążeniowo-oddechową. 1. Przygotowanie Połóż psa na jego prawym boku. Pociągnij lekko lewą, przednią łapę do tyłu, w stronę ogona tak, by łokieć dotknął piersi. Tam jest serce. 2. Sprawdzanie tętna Zobacz także Najłatwiej sprawdzić puls właśnie w miejscu, gdzie znajduje się serce. Szczególnie w przypadku psów dużych i z nadwagą. Inne miejsca to „nadgarstek” (tuż poniżej opuszek każdej łapy) i tętnica udowa (wewnętrzna strona tylnych łap, w okolicy kolana). 3. Reanimacja Jeśli nie wyczułeś tętna i zwierzę nie oddycha, przejdź do reanimacji. Zadbaj o to, by ciało psa leżało prosto. Ponownie zlokalizuj serce. Złącz dłonie, zablokuj łokcie i wykonaj 15 uciśnięć klatki piersiowej w ciągu 10 sekund. Odchyl nieco jego głowę, by udrożniły się drogi oddechowe. Obejmij dłonią pysk. Powinien być cały czas zamknięty. Przyłóż usta do nosa psa i zrób cztery, krótkie wydechy. Obserwuj, czy porusza się jego klatka piersiowa. Następnie włóż lewą dłoń pod tułów psa tam, gdzie zaczynają się jego tylne łapy. Drugą ręką naciśnij od góry. To pomoże krwi dotrzeć do serca. Jeśli masz kogoś do pomocy, możecie podzielić zadania. Jedna robi masaż serca i wydechy, a druga uciśnięcie tułowia. Zobacz, filmik instruktażowy: aaaa /2 Sztuczne oddychanie dla psa Pet CPR / BRAK 15 uciśnięć klatki, 4 wydechy i jedno naciśnięcie tylnej części tułowia /2 Jak znaleźć serce Pet CPR / BRAK By zlokalizować serce, odciągnij przednią łapę lekko do tyłu Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem:
Gość HOHO2 Gość bezczelna kolezaneczka Gość Gość xvnbv Gość xvnbv Gość Gość annia..................... Gość Mirella Kum Gość Gość HOHO2 Gość Gość Mirella Kum Gość Gość Gość minął rok Gość przyjaciel NOX Gość Gość annia..................... Gość Gość przyjaciel NOX Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony Zaloguj się Posiadasz własne konto? Użyj go! Zaloguj się
Nienawiść do ojca nie zwróci mu życia poza tym nie zrobił tego specjalnie. Owszem, była to bezmyślność, ale niestety stało się jak stało. Zastanów się czy warto brać kolejnego zwierzaka, czy nie skończy podobnie, zastanów się czy nadajesz się na opiekunkę, czy zwierzak podczas Twojej nieobecności w domu na pewno jest bezpieczny? A co do tematyki zwierząt - ludzie nie szanują ludzi, a zwierzęta traktują jako gorsze. Kiedyś była taka sentencja, parafrazuję, że dobrego człowieka poznasz po tym, jak traktuje zwierzeta. Dlatego, że są słabsze i niektóre w pełni zależne od człowieka. Moja koleżanka znalazła królika w śmietniku - to świadczy o tym, że ludzie traktują zwierzęta jak przedmioty. To patologiczne zachowanie, ale niestety, jeśli ktoś nie dostał ciepła, miłości, nie nauczył się szacunku do braci mniejszych, to ciężko będzie mu to wyperswadować później. Ludzie biorą zwierzaki dla dzieci, a dziecko się znudzi i trafiają na śmietnik, albo chomiki czy świnki umierają zduszone przez dzieci. Nie ma lekarstwa na głupotę, można jednak uświadamiać i zastanwiać się czy ja faktycznie jestem dobra i odpowiedzialna, czy potrafię zapewnić mu to, czego potrzebuje.
Często telefonują do mnie ludzie, którzy doświadczyli niedawno straty czworonoga. Oczywiście, pytają o planowane szczenięta, ale wyczuwam, że szukają czegoś jeszcze – pocieszenia. Nie zawsze jest tak, że mam czas na długą „pogawędkę-terapię”. Rozumiem ich ból i cierpienie, aż za dobrze. Dlatego pomyślałam, że może uda mi się stworzyć wpis, który będzie być może dla niektórych z Was pocieszeniem z mojej strony oraz mam nadzieję wskazówką co do tego, czy jesteście gotowi na kolejnego psa. Całkiem niedawno zatelefonował do mnie pewien mężczyzna, z zapytaniem o planowane szczenięta. Zwykle, po udzieleniu informacji kiedy planuję najbliższy miot, ludzie dziękują i rozłączają się. Tym razem jednak, pomimo mojej odpowiedzi, że najbliższy miot planuję dopiero na 2019, mężczyzna nie dał się zbyć i rozpoczął dłuuuuuugą pogawędkę, na temat swojej ukochanej bokserki, która niedawno odeszła. Widocznie musiał się wygadać. Zadał mi jedno pytanie, na które odpowiedź jest raczej oczywista. -„Czy doświadczyła Pani kiedykolwiek śmierci psa?” Odpowiedziałam dopiero po chwili zastanowienia. W momencie, gdy zaczęłam grzebać w swojej głowie w poszukiwaniu odpowiedzi, dotarło do mnie jak wiele śmierci zwierząt już doświadczyłam. Przeszył mnie zimny dreszcz. -„Tak.” – padło cicho z mojej strony… Nie ma dymu bez ognia, jak i nie ma narodzin bez śmierci. I nie istnieje żadna hodowla, w której psy nie umierają. Stąd zaznaczyłam na początku, że odpowiedź na zadane przez owego mężczyznę pytanie, akurat w moim kierunku, była z góry oczywista. Zresztą, nie trzeba być hodowcą, by doświadczyć śmierci ukochanego zwierzęcia. Wystarczy, że któregoś pięknego dnia, postanowimy wzbogacić dom w czworonoga – w konsekwencji zgadzamy się na to, że kiedyś będziemy musieli się z nim rozstać. I choć patrząc na małą wesołą, sikającą radośnie po kątach kulkę, nie myślimy o śmierci, to niestety w przeciągu najbliższych 10-15 lat ten temat nas dotknie. I nie da się na to zdarzenie ani przygotować, ani uodpornić psychicznie. Nawet jeśli prowadzi się hodowlę i psów w naszym życiu było wiele – każde rozstanie to szok. Każde to smutek i pustka. Bo każdy pies jest wyjątkowy. Gdy nie ma czasu na pożegnanie Łodzianin, który do mnie telefonował był bardzo załamany stratą swojej bokserki, która wprawdzie w podeszłym już jak na boksera wieku, odeszła w wyniku nawracających nowotworów. Zdawać by się mogło „był czas na pożegnanie” . Old man and his dog by Kris Vanderveken Ale widać nigdy tego czasu nie ma wystarczająco. Nie on jeden przeżywa taki kryzys – de facto najwięcej telefonów odnośnie szczeniąt otrzymuje od osób, które pożegnały swojego poprzedniego psa i są w „żałobie” . Mężczyzna spytał mnie, czy nie lepiej jest, jeśli śmierć psa nas zaskoczy, niż tak jak było w jego przypadku, wisi nad przyjacielem przez ostatnie miesiące niczym zmora. Pytanie znowu zbiło mnie z tropu. Zanurzyłam się pamięcią w historię wszystkich moich psów i wnioski mnie przybiły… . Nagłe zaginięcie Pamiętam odejście mojego ukochanego kundelka w typie jamnika szorstkowłosego żółtego. To były chyba początki tego wieku. Albo koniec ubiegłego. Polska wiejska jesień, w domu moich rodziców. Pewnego dnia Rambo zaginął i pomimo wielu tygodni, a w zasadzie nawet miesięcy poszukiwań, nie było po nim śladu. Szczerze mówiąc był tak uroczy, że zakładałam, że ktoś go przygarnął. Po miej więcej pół roku, rodzice dostali informację od sąsiada (wszyscy w okolicy znali mojego psa), że jeden z jego pracowników znalazł jego szczątki gdzieś w zakamarkach olbrzymiego sadu, który rozpościerał się obok naszej posesji. Prawdopodobnie, mój Rambo czując jesienną „psią miłość” wydostał się z posesji i napotkał na innego, silniejszego psiego adoratora. Teraz piszę o tym dość swobodnie, ale wierzcie mi – po czymś takim, trudno dojść ze sobą do ładu. Pomimo, że była wtedy dzieckiem, wyrzuty sumienia zżerały mnie latami, a myśl, że mój ukochany pies cierpiał przed śmiercią napędzała mi koszmarów przez wiele kolejnych lat. Szybki atak niespodziewanej choroby BAMSEJ Magiczna Oaza „Frodo” Kolejną wstrząsającą dla mnie śmiercią, było nagłe odejście mojego dalmatyńczyka. Zdrowy, piękny i cieszący oko Frodo złapał kleszcza pod koniec grudnia. Pora zdawać by się mogło „niekleszczowa”. Kleszcz zaraził mojego psa pierwotniakiem, którego nosicielem sam był – Babesia canis. Moi rodzice zaalarmowali mnie o tym, że Frodo jest osowiały. Zbyt późno by leki przeciwpierwotniakowe cokolwiek dały. Po czasie dowiedziałam się, że w późnym etapie babeszjozy ratunkiem może być szybka transfuzja krwi. Lekarz, który wtedy prowadził sprawę, nie wpadł na ten pomysł i pozostał przy kroplówce. Frodo nie przeżył. Tak, Polak się uczy na błędach. Do końca życia nie daruję sobie, że nie trafiłam z nim pod opiekę innego lekarza. Wypadek DAGGA Mare Balticum Trzecia śmierć była dla mnie iście druzgocząca. Moja pierwsza wystawowa bokserka – Dagga. Zakładałam, że będzie moją pierwszą suką hodowlaną. Dużo serca wkładałam w jej wychowanie i pomimo braku czasu, jeździłyśmy po świecie pokazując się na wystawach. Dużo czasu i dużo pieniędzy. I wielkie plany. Które rozsypały się jak domek z kart w kilka sekund czerwcowego popołudnia. Wystarczyła jedna wyprawa na wieś i głupie żarty sąsiada z petardami. Ogromny huk wystraszył wszystkie psy. Rezydenci wpadli do domu, a mojej bokserki nie mogłam znaleźć. Wszystko działo się w przeciągu ułamków sekund. Zanim pomyślałam, że jej nie ma na posesji, dostałam telefon, że znajoma mojej mamy widziała ją jak biegnie wzdłuż drogi. Zanim zdążyłam odpalić auto inna znajoma już stała pod bramą i za chwilę jechałyśmy w kierunku, w którym widziano jak biegła. Pamiętam tylko, że w trakcie drogi dopadło mnie przekonanie, że to koniec. Jakiś kilometr od rodzinnego domu leżała na poboczu. Spała. Nie pamiętam dokładnie co się działo, czy krzyczałam, czy milczałam. Pamiętam tylko, że nie chciałam dać jej pochować. Bo przecież do licha przed chwilą ze mną była. Cały czas. Nie odchodziła od mojej nogi na krok – taka przylepa. Półtora roku szkoleń, wystaw i wspólnego życia. I w kilka sekund wszystko poszło w diabły?! Nie przeprowadzałam sekcji zwłok. Nie wiem co było przyczyną zgonu. Pamiętam tylko, że nie chciałam zaczynać wszystkiego od początku. Wpadłam w depresję, z której wyciągnęła mnie siostra. I w zasadzie pomogła też właścicielka ojca Daggi i mojej Peppy. – „w jednej z hodowli urodziły się własnie szczenięta po moim Jazzmanie. Jedna suczka jest boska. Półsiostra Daggi....” Pierwsze zdjęcie z Peppą Ja o psie nie chciałam słyszeć. Ale decyzje podjęła moja siostra. Do tej pory hodowca Peppy wspomina mój brak entuzjazmu, gdy przyjechałam oglądać szczenięta. Dziękuję Pani Ani, że Paradise Yakuza-Gdy trafiła do mnie. Pauli za cynk, a siostrze za chwycenie sprawy w swoje ręce. Doceńcie czas na pożegnanie. Porównując wszystkie te tragedie z rozstaniami z pozostałymi psami, dla mnie jasnym jest, że czas na rozstanie jest rzeczą cudowną. Reszta moich czworonogów odeszła na jesieni życia. Część w cudowny sposób – zasypiając w swoim ukochanym legowisku. To wspaniała świadomość, że przyjaciel umarł bez bólu i stresu. Niestety dwa z moich psów na starość cierpiała w ostatnich dniach życia. Jamnik krótkowłosy Spike miał nawrót nowotworu. Z kolei u owczarka niemieckiego Bary’ego , na kilka dni przed śmiercią, odezwały się wszystkie kontuzje, których doświadczył za młodu – szczególnie miednica, która była pęknięta przed laty. Pies bardzo cierpiał w ostatniej dobie życia, siedzieliśmy z telefonem w ręku, ale nikt nie miał odwagi zadzwonić po lek. wet. by ten przyjechał dokonać eutanazji. Bo przecież Bary zawsze z wszystkiego wychodził cało. Gdy sytuacja się nie poprawiała, ból nie ustępował, lek. wet. przyjechał do naszego domu. Ale Bary postanowił odejść sam. I uprzedził lekarza… . Oczywiście w takich sytuacjach człowiek zawsze pluje sobie w brodę, że przecież na pewno można było rozegrać to lepiej. Więcej pomóc, ulżyć itp. itd. Jest ból. Ale jest też świadomość, że widocznie tak miało być. Ulgą dla mnie była myśl, że te psy żyły z nami latami, wesołe i pogodne. I już nie cierpią. Pustka po stracie. Z rozmów z ludźmi, którzy do mnie telefonują po stracie swojego przyjaciela, wyczuwam zazwyczaj tę samą niepewność i chyba obojętność na myśl o nowym czworonogu, tak jakby kolejny pies był obrazą dla tego już nieżyjącego. Oczywiście, że tak nie jest, ale znam ten ból. Najchętniej chciałoby się mieć przy sobie dawnego przyjaciela. Często ludzie poszukują psa bardzo podobnego do poprzedniego. Trzeba jednak pamiętać, że nawet sobowtór, będzie zupełnie innym stworzeniem, o innej osobowości. Czasem ludzie mówią wprost, że nie są pewni czy zakup szczenięcia to dobry pomysł. Cóż… . Sama nie byłam zbytnio ochocza by po stracie Daggi pojawiła się Peppa. Żaden nowy pies nie zastąpi poprzedniego. Ale to co mogę zagwarantować, to że na 100% nowy pies wypełni nasza pustkę po stracie, zaabsorbuje nasze umysły tak mocno, że nie będziemy mieć nawet czasu by płakać do poduszki. I to jest największa zaleta nowego czworonoga. Nie pozwoli nam wpaść w depresję. Czy dalej chcę żyć z psem? Oczywiście, to czy kolejny pies jest nam niezbędny to kwestia bardzo indywidualna. Mam wśród znajomych osoby, które po stracie swojego psa nigdy nie przyprowadziły do domu kolejnego. I pomijając cały ból po stracie, który oczywiście był, osoby te argumentowały to tym, że po prostu nie chcą po raz kolejny przechodzić psiej starości. I to również rozumiem. Gdy ostatnie lata życia z psem polegają na nieustannym podawaniu leków przeciwbólowych, noszeniu psa po klatce schodowej na dwór ( bo psu na starość siadły stawy, a ludzie mają mieszkanie w bloku na pietrze), ogromnych wydatkach na weterynarzy i codziennym widoku na niedomaganie naszego czworonoga – rozumiem, że dla niektórych to może być zbyt wiele. Dlatego zakup szczenięcia po stracie ukochanego psa to świetny pomysł tylko wtedy, jeśli czujemy się na siłach, by kiedyś ponownie zmagać się się „z urokami” psiej jesieni życia. Być może los oszczędzi nam i naszemu kolejnemu podopiecznemu bólu i cierpienia. Ale może też być tak, że za 10 lat ponownie będziemy musieli zmagać się z cierpieniem psa. Takie jest życie. Nikt nie da Wam gwarancji, że nowy pies – choćby i za milion dolarów – nie zachoruje nagle, że nie dopadnie go nowotwór, problemy ze stawami czy kręgosłupem na starość, albo że będzie „kleszczoodporny”. Że nie zaginie i nigdy nie ulegnie wypadkowi. A takich gwarancji niektórzy z Was oczekują. Cierpienie z czasem mija. Nowy pies to nowa radość. Ale i nowe obowiązki. Pamiętajcie, że kupując/adoptując kolejne stworzenie, będziecie musieli zmierzyć się po raz kolejny z rozstaniem, prędzej czy później. Zarówno sobie jak i Wam życzę jak najmniej cierpienia w ostatnich dniach życia czworonogów – dla nich jak i dla właścicieli.
nie moge sie pozbierac po stracie psa